„Nawiedzony Dom na Wzgórzu” Shirley Jackson


Do starego, mrocznego i owianego złą sławą Domu na Wzgórzu przybywają cztery osoby: doktor Montague – znawca okultyzmu, szukający żelaznych dowodów na istnienie zjawisk paranormalnych, jego śliczna asystentka, Eleanor – młoda kobieta posiadająca sporą wiedzę na temat duchów, a także Luke – przyszły spadkobierca rezydencji. Z początku wydaje się, że będą mieć do czynienia jedynie z niewytłumaczalnymi odgłosami i zamykającymi się samoistnie drzwiami. Jednak tak naprawdę mroczny i tajemniczy dom cały czasy gromadzi siły, by wybrać spośród śmiałków swoją ofiarę.

TYTUŁ: Nawiedzony Dom na Wzgórzu
AUTOR: Shirley Jackson
TŁUMACZENIE: Maria Streszewska-Hallab
WYDAWNICTWO: Replika/2018
LICZBA STRON: 302

Przyznaję się otwarcie, że „Nawiedzony Dom na Wzgórzu” zainteresował mnie sobą tylko planowaną ekranizacją. Ekranizacją w postaci serialu, za którą odpowiedzialny ma być Netflix. Co jak co, ale Netflix jest dla mnie producentem stanowiącym swego rodzaju gwarancję jakości. Nie przypominam sobie produkcji ich autorstwa, która nie trzymałaby poziomu. Założyłam więc, że skoro Netflix wybrał tę powieść jako odpowiednią do przeniesienia na ekran, to musi być w niej coś ciekawego. Tylko czy rzeczywiście tak było?
Żaden żywy organizm nie może na dłuższą metę normalnie funkcjonować w warunkach absolutnego realizmu.
Dom na Wzgórzu to stara rezydencja mająca bogatą historię. Historię, w której nie brak rodzinnej tragedii. Być może właśnie przez wzgląd na tamte wydarzenia dom ten staje się nie tylko przedmiotem obaw mieszkańców okolicznych wiosek, ale także obiektem zainteresowania badaczy z dziedziny zjawisk paranormalnych. Takim paranaukowcem jest właśnie doktor Montague, który zamierza odkryć dowody na poparcie paranormalnych tez. Nikt jednak nie chce mieszkać sam w nawiedzonym domu, prawda? Stąd też doktor zaprasza na wspólną przygodę Eleanor, Teodorę i Luke'a. Ta trójka młodych ludzi razem z Montague'm będzie odkrywać tajemnice domu. A podobno skrywa ich w sobie wiele...
Każdą rzecz w życiu robi się kiedyś po raz pierwszy.
Nie wierzę w duchy. W zjawiska paranormalne też nie. Nie boję się zatem na horrorach z duchami jako motywem przewodnim. Nie spodziewałam się zatem i strachu przy powieści grozy, w której pierwsze skrzypce miał odgrywać nawiedzony budynek. Czego jednak nie oczekiwałam, to czekającej mnie nudy. To mój pierwszy i największy zarzut wobec tej książki. O ile filmy z podobnego zakresu tematycznego zdarza mi się oglądać i o ile nie uznaję ich za wyjątkowe dzieła kinematografii, o tyle zwykle są zjadliwe, choć wywoływane przez nie uczucia zazwyczaj nie mają wiele wspólnego ze strachem. Problem polega jednak na tym, że w takich filmach starają się stworzyć klimat, trochę napięcia, trochę niepewności. Atmosfery tego typu czytelnik niestety jednak nie uświadcza w powieści Jackson. Klimat tak naprawdę tutaj nie istnieje – od pierwszej strony do ostatniej jest tak samo nudno i jałowo. Lektura „Domu na Wzgórzu” nie wzbudziła we mnie absolutnie żadnych emocji poza poczuciem żenady i irytacji, że te trzysta stron rozwleka się w nieskończoność. 
Zwłoka nie przynosi obfitości. W chwilowej uciesze jest chwilowy śmiech.
Na kartach tej powieści albo nie dzieje się nic, albo dzieje się coś nudnego. Z założenia straszne i paranormalne działania domu – zamykające się drzwi, zimne miejsce, labirynt korytarzy, mocne uderzenia w drzwi – wydawały mi się cokolwiek śmieszne. Nie mogę także zaprzeczyć, że część winy w tej materii leży po stronie bohaterów. Mogłabym zarzucić im właściwie wszystkie złe określenia dla postaci literackich, jakie tylko przyjdą mi do głowy. Poczynając przez bycie zupełnie bezpłciowymi tworami, papierowymi, nieżyjącymi, kończąc na irracjonalnych zachowaniach i wypowiedziach. Dialogi pomiędzy bohaterami reprezentowały sobą tak infantylny poziom, że aż trudno było uwierzyć w wiek osób wypowiadających te słowa (a miały mieć rzekomo około trzydziestu lat!). 
Każdy ma prawo do ucieczki.
Poza tym chaos. Chaos dział się w tej książce okrutny, momentami zupełnie nie mogłam się połapać, kto i dlaczego coś mówi bądź robi. Nie był to niestety ten uroczy nieład artystyczny, który dodaje powieści smaku. Był to zwykły rozgardiasz nierobiący nic innego poza podnoszeniem poziomu mojej irytacji.
Ludzie zawsze gorąco pragną wszystko naświetlić, wyeksponować i nazwać po imieniu, choćby to imię było zupełnie bezsensowne, byleby brzmiało naukowo. 
Nie mogę także pozostawić bez komentarza zakończenia. Widziałam opinie, że pod koniec jest lepiej, że finał ratuje tę powieść, że robi się ciekawiej, po prostu lepiej. Nie dla mnie, niestety. Być może moja niechęć do bardziej obiektywnego spojrzenia na zakończenie wynika z ogólnego zniechęcenia względem tej powieści. Mógłby to być najlepszy finał na świecie – choć ten rzeczywisty absolutnie w moim odczuciu do nich nie należy – i tak nic już nie uratowałoby tej powieści w moich oczach. Za jej nudną, bezpłciową narrację, takich samych bohaterów i taką samą fabułę. Wszystko w tej książce było nijakie. Niestety.
Plotkarstwo jest zawsze najzjadliwszym wrogiem.
Autorka starała się stworzyć klasyczną powieść grozy, wprowadzić kilka elementów psychozy, zasiać w czytelniku choć ziarno strachu. Obawiam się jednak, że jestem jednym z tych czytelników, po których te zabiegi spłynęły. Jeśli szczególnie lubujecie się w podobnej tematyce, być może znajdziecie tutaj coś dla siebie. Mnie się niestety nie udało.

Ocena: 3/10

Za zaufanie i możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Replika.

Ściskam i całuję,
S.

nieksiazkowy

Sandra, lat dwadzieścia, studentka. Indywidualistka, pożeraczka książek, wyznawczyni przecinkologii.

6 komentarzy:

  1. Tyle słyszałam dobrego o tej książce, że już planowałam lekturę, ale może jednak się wstrzymam. Albo w ogóle poczekam tylko na serial. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że książka Cię nie usatysfakcjonowała. Lubię takie klimaty i ze względu na to może dam jej szansę, ale jakoś bardzo mnie nie kusi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po twojej recenzji, już raczej nie mam ochoty na tę książkę. Może, gdy wyjdzie serial i mi się spodoba, spróbuję ją przeczytać.

    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj szkoda...a tytuł taki nęcący ;)
    Tak rozpracowałaś tę powieść na łopatki, że w ogóle nie mam na nią ochoty :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że książka nie spełniła twoich oczekiwań, ale niestety i tak czasem bywa...

    OdpowiedzUsuń

Każda opinia jest ważna! :)

Instagram

Wygląd bloga dostosowany do przeglądarki Google Chrome.