,,Świadectwo prawdy” Jodi Picoult


W oborze na farmie amiszów w Pensylwanii znaleziono zwłoki noworodka. Lokalna społeczność jest w szoku. O odebranie dziecku życia zostaje oskarżona jego domniemana matka, osiemnastoletnia Katie Fisher. Sprawę Katie przyjmuje Ellie Hathaway,, adwokatka z wielkiego miasta. Po raz pierwszy w swojej karierze spotyka się z wymiarem sprawiedliwości rządzącym się innymi zasadami niż ten, który zna na wylot. Musi znaleźć sposób, aby dotrzeć do swojej klientki i porozumieć się z nią w jej języku. Praca nad tą zawikłaną prawą prowadzi Ellie w głąb własnego ja, a kiedy w jej życiu pojawi się mężczyzna z przeszłości, będzie zmuszona stanąć oko w oko ze swoimi najtajniejszymi lękami i pragnieniami.
źródło: okładka

TYTUŁ: Świadectwo prawdy
AUTORKA: Jodi Picoult
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka/2012
LICZBA STRON: 614

Naprawdę rzadko zdarza mi się kupować książki zupełnie w ciemno. Najczęściej jakiś tytuł chodzi za mną od pewnego czasu i najprawdopodobniej sprawdziłam go chociaż na lubimyczytać – nie jest to dla mnie strona-wyrocznia i nie wierzę we wszystkie średnie ocen, które można tam znaleźć, ale zawsze jest to jakaś namiastka tego, czego powinnam się spodziewać. Wątpliwe jest bowiem, by zachwyciła mnie powieść oceniana na piątkę. Chociaż nigdy nic nie wiadomo, prawda?
Przebaczenie to pierwsza ze wszystkich reguł.
Tak się jednak (nie)szczęśliwie złożyło, że moja ostatnia wyprawa do antykwariatu okazała się prawie zupełnie bezowocna, nie znalazłam bowiem żadnej z powieści, na których zakupie mi zależało. W ten też sposób w moje ręce trafiła książka Jodi Picoult. Wzięłam ją z półki, ponieważ kojarzyłam imię i nazwisko autorki z powieścią „Bez mojej zgody”. Czy miałam wobec tej historii jakieś oczekiwania? Chciałam, żeby była dobra – jak zawsze. Czy była?
Złamane serca mają to do siebie, że nie da się znieść ich widoku, nie dzieląc choćby cząstki cierpienia.
Fabuła

„Świadectwo prawdy” to pozycja nie najcieńsza, bo licząca sobie nieco ponad sześćset stron, wbrew pozorom jednak nie ma specjalnie rozbudowanej linii fabularnej. Historia koncentruje się wokół Katie Fisher, amiszki z krwi i kości, która zostaje oskarżona przez policję o zamordowanie swojego nowo narodzonego dziecka. Podejrzana nie przyznaje się do winy, co więcej – zaprzecza, by kiedykolwiek była w ogóle w ciąży, choć wyniki badań ginekologicznych są jednoznaczne i nie pozostawiają wątpliwości. Obrony młodej dziewczyny podejmuje się Ellie Hathaway, adwokatka uciekająca na pensylwańską wieś przed nieszczęśliwym życiem, które wiodła w wielkim mieście. Zamiast odpoczywać wplątała się jednak w kolejną sprawę, nie mając nawet do końca świadomości, dokąd ta zawodowa przygoda ją zaprowadzi.
W świecie pełnym ludzi człowiek może czuć się ogromnie samotny.
Rzadko mi się zdarza, by jakaś powieść tak mnie zaintrygowała, a „Świadectwu prawdy” udało się to już od pierwszych stron. Jodi Picoult odeszła od tradycyjnego schematu zbrodni i kary, ścieżki naznaczonej kłamstwem i matactwem. Jodi Picoult postawiła na niepewność i to własnie ona buduje w tej powieści napięcie. Jak wytłumaczyć upartą negację głównej bohaterki, jej nieugiętą postawę i kategoryczne zaprzeczanie, by niedawno urodziła dziecko, skoro wszystko wskazuje na to, że było zupełnie odwrotnie? To pytanie, na które ostatecznie poznajemy odpowiedź, proces doszukiwania się prawdy jest jednak powolny i stopniowy. Autorka pozwala nam wgryźć się w psychikę bohaterki, pokazuje, w jaki sposób mogły zadziałać niektóre mechanizmy i jakie wiązały się z tym konsekwencje. Na przestrzeni całej powieści tak głęboko wchodzimy do głowy Katie, że po skończeniu książki mam wrażenie, jakbym naprawdę dobrze ją znała. Jednak analiza psychologiczna nie jest w tym wypadku wyjątkowa jedynie za względu na jej dogłębność. Dodatkowym czynnikiem komplikującym sytuację i robiącym z niej prawdziwie pokrętną zagadkę jest wiara dziewczyny. Katie urodziła się i została wychowana w rodzinie amiszów, co oznacza, że żyje jako prosty człowiek, wyznaje inne zasady, nie kłamie i nadstawia drugi policzek zamiast oddać, gdy ktoś ją krzywdzi. Oskarżenie osoby tego wyznania o morderstwo budzi konsternację i kontrowersje, bo czy amisz rzeczywiście byłby w stanie dopuścić się takiego czynu? Prokuratora zrobi wszystko, by się tego dowiedzieć.
Miłość to nie jest przecież ta jedna chwila, kiedy dziewczyna patrzy chłopcu w oczy i czuje, że ziemia usuwa jej się spod nóg, a w jego duszy dostrzega to wszystko, za czym tęskni jej własna. Miłość przychodzi powoli, nigdy nie myląc drogi, a składają się na nią, w równych proporcjach, szacunek i wzajemne wsparcie. 
Jodi Picoult nie koncentruje się jednak tylko na samej domniemanej matce i jej psychice, przede wszystkim pozwala odbiorcy zadomowić się w społeczeństwie amiszów. Ellie, adwokatka, jest wśród nich obca i zawsze będzie, stara się jednak odnaleźć w tym obcym dla niej świecie, z dala od wszelkich udogodnień, tak przecież naturalnych dla każdego człowieka. Wraz z kobietą powoli odkrywamy jednak piękno takiego życia, przekonujemy się, że takie oderwanie, taki prymitywizm również mają swój urok, a wręcz mogą zbawiennie wpływać na kogoś, kto do tej pory pędził w zawrotnym tempie przez kolejne dni. Ciężko sobie wyobrazić funkcjonowanie według takich zasad na co dzień. Wybaczanie wszystkich win, niemożność odpierania oskarżeń, nawet niesłusznych, a jedynie konieczność pokornego przyznania się do popełnionego czynu. To coś zupełnie nam obcego, ale, zaufajcie mi, absolutnie fascynującego. 
Przebaczenie i zapomnienie to dwie różne rzeczy.
Bohaterowie

Ellie Hathaway to jedna z nielicznych bohaterek literackich, z którymi poczułam prawdziwą więź. W pewnym momencie powieści zorientowałam się, że mnie i Eleanor łączy zaskakująco wiele, choć przecież ona jest dojrzałą kobietą przed czterdziestką i świetnie rozwijającą się karierą, a ja ledwie zaczynam studia. W tym wszystkim chodziło jednak przede wszystkim o coś zupełnie innego – potrzebę przestrzeni. Nie będę się w ten aspekt specjalnie zagłębiać, chciałam jedynie napomknąć, że odnalezienie punktów wspólnych z jedną z głównych postaci w jakiś sposób mnie do tej książki przywiązało. Przywiązało w sposób emocjonalny. Poza tym Ellie jest osobą silną i niezłomnie dążącą do celu, kobietą jednocześnie zdeterminowaną w sądzie i płochliwą w życiu prywatnym. Nie poddaje się i potrafi się dostosować, ale także stawiać warunki. Niewątpliwie zyskała moją sympatię.
Jeśli nie postawisz wszystkiego na jedną kartę, może cię ominąć wielka wygrana.
Katie Fisher z kolei to bohaterka, wobec której żywiłam prawdziwie ambiwalentne uczucia przez znaczną część historii. To dziewczyna prosta, żyjąca według narzuconych jej zasad i patrząca na świat w sposób zupełnie inny niż ja czy większość ludzi – z tej niemożności zrozumienia jej postępowania wynikała moja niejaka niechęć. Ostatecznie jednak doszłyśmy do porozumienia, a wszystko w mojej głowie zaczęło się idealnie układać. Od tego momentu zupełnie inaczej na nią patrzyłam.
Czasem człowiekowi wydaje się, że przegrał, kiedy tak naprawdę zostawił wszystkich w tyle.
Język

Ładny, bardzo literacki i przyjemny w obyciu. I dużo cytatów można było znaleźć :)

Podsumowanie

„Świadectwo prawdy” okazało się dla mnie ogromnie pozytywnym zaskoczeniem. Właśnie takiej książki w tej chwili potrzebowałam – dobrej obyczajówki, która pozwoli mi się zżyć z bohaterami. Zastanawiam się, czy jak tak dalej pójdzie, to czy przypadkiem nie zostanę jakąś fanką Jodi Picoult? ;) Na chwilę obecną stwierdzam bez wahania, że mi się podobało i jest to moje pierwsze, ale definitywnie nie ostatnie spotkanie z tą panią.

Ocena: 8/10

Ściskam i całuję,
S.

nieksiazkowy

Sandra, lat dwadzieścia, studentka. Indywidualistka, pożeraczka książek, wyznawczyni przecinkologii.

17 komentarzy:

  1. Ja póki co przeczytałam tylko "w imię miłości" i też bardzo mi się podobała, człowiek główkowal caly czas jak czytał:) kilka książek Picoult czeka u mnie nawet na półce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zamierzam w jakieś inne zaopatrzyć się w najbliższej przyszłości :)

      Usuń
  2. Chociaż o Picoult słyszałam bardzo wiele pozytywnych rzeczy, moja zbyt wielka niechęć do typowych obyczajówek mnie hamuje przed sięgnięciem po nią. Ale kiedyś, w dalszej przyszłości, na pewno będę chciała się zapoznać z jakąś jej książką, więc muszę zapamiętać ten tytuł. :D

    Recenzje Koneko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej że to pół obyczajówka, pół sensacja (?)! W każdym razie nie jest to powieść stricte obyczajowa, więc rzeczywiście może być dobrym pierwszym strzałem :)

      Usuń
  3. Moja mama jest ogromną fanką tej autorki. Mamy sporo jej książek, ale jeszcze nie czytałam żadnej. Pewnie w końcu nadejdzie ten dzień :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nadejdzie. Przypuszczam już po jednej powieści, że reszta też jest warta uwagi!

      Usuń
  4. Muszę w końcu przeczytać coś od Picoult. Bardzo ciekawi mnie jej styl i to o czym pisze :)

    Pozdrawiam,
    oliviaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak wiesz jestem ogromną fanką Picoult, ale muszę przyznać, że tej książki nie (jeszcze) czytałam. Wiem, że prędzej czy później na pewno bym po nią siegnęła, jednak jestem naprawdę ciekawa tej książki po przeczytaniu tego, co o niej napisałaś, więc trafiła właśnie na listę tych, które muszę przeczytać jak najszybciej :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oby to naprawdę było szybko, bo wiadomo, jak to z nami, molami książkowymi, bywa :D

      Usuń
  6. Z Jodi Piciult czytałam tylko „Bez mojej zgody”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może warto bardziej zgłębić twórczość tej autorki?

      Usuń
  7. Najbardziej w całej Twojej recenzji zaintrygowało mnie właśnie to, że książka jest ulokowana w środowisku amiszów. Bardzo ciekawią mnie ich obyczaje, zresztą przyjemnie jest poczytać coś, co dzieje się w nie do końca znanej nam przestrzeni. Książka faktycznie jest potężna, ale skoro jest naprawdę ciekawa, to nie ma przecież na co narzekać. Interesujący jest też motyw psychologiczny, o którym wspominasz. Ciekawi mnie, jak rozwiązana została ta sprawa.
    Nie wiem czy w najbliższym czasie sięgnę po tę pozycję, choć wydaje się naprawdę interesująca. Mam wrażenie, że musiałabym w jej przeczytanie włożyć trochę energii, a ostatnio czytam głównie bardzo rozrywkowe pozycje, by trochę odpocząć od ciężkich tematów.
    Świetna recenzja, jak zwykle zresztą. Pokazuje wszystko i nie zdradza nic, czego czytelnik nie chciałby wiedzieć. Lubię takie rozbudowane recenzje, bo dają dobry ogląd na książkę, a jednocześnie wtajemniczają w to, z jakich przyczyn daną książkę polubił odbiorca.

    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Jak widać nieplanowane zakupy są czasem naprawdę pozytywne i kończą się takimi przyjemnymi historiami! Może musisz częściej praktykować? :D

      Usuń
    2. Fakt, umiejscowienie akcji w środowisku amiszów rzeczywiście dodaje smaczku tej powieści :) Z drugiej jednak strony książka sama w sobie nie jest przesadnie ciężka, bo kiedy złapie się rytm, naprawdę wciąga i szybko leci :) Co do spontanicznych zakupów... A co, jeśli Jodi Picoult była wyjątkiem potwierdzającym regułę? :P PS: Nie umiem pisać krótkich recenzji, u mnie tylko takie długaśne, co zresztą widać:)

      Usuń
  8. Nie czytałam niczego spod pióra tej autorki. Jej powieści zaliczają sie do tzw. "Literatury kobiecej", a już aame to nazewnictwo mnie odstrasza. Zdecydowanie lepiej odnajduję sie w kryminałach :)

    Pozdrawiam,
    Paulina z linekwksiazkach.blogspot.com :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że świat kryminałów też jest mi bliższy, ale dobrą obyczajówką nie pogardzę. Może i Ty kiedyś dojdziesz do takiego wniosku :)

      Usuń

Każda opinia jest ważna! :)

Instagram

Wygląd bloga dostosowany do przeglądarki Google Chrome.