„Skradzione godziny” Maria Solar


Anselmo umiera, trzymając w dłoni tajemniczą kartkę z napisem: „Powiedz, że mnie kochasz”. Tych kilka słów zapisanych na skrawku papieru przyczynia się do ujawnienia pasjonującej historii miłości, która nigdy się nie skończyła. Dwie rodziny muszą zmierzyć się z odkrytym sekretem, który na zawsze połączy ich losy i odmieni zniewolone konwenansami życie. Na dwa lata przed uchwaleniem prawa rozwodowego w Hiszpanii członkowie obydwu klanów walczą z poprawnością obyczajową i duszą się w toksycznych relacjach, które są zaprzeczeniem miłości, jaką przeżył Anselmo. To historia, w której przeplatają się żar miłości, pokusy niewiernych kochanków, gorzki smak zawodu i doznania młodych ludzi odkrywających seks.


TYTUŁ: Skradzione godziny
AUTOR: Maria Solar
WYDAWNICTWO: Kobiece/2017
LICZBA STRON: 254

Moje książkowe szczęście niestety troszkę się ode mnie odwróciło, ale mogłam się tego spodziewać. Kilka ostatnich powieści mogę śmiało zaliczyć do udanych przygód, skoro jednak w przyrodzie zawsze musi panować równowaga, „Skradzione godziny” postanowiły tego bilansu dopilnować. Szkoda, naprawdę szkoda, bo czas akcji, czyli rok 1979, brzmiał doprawdy obiecująco!
Z czasem się uczymy, że wszystkie sprawy mogą się zmienić w ciągu jednej chwili, ale bywa, że mogą trwać niezmiennie, nie poruszając się ani o milimetr przez wiele lat; zmiana zależy tylko od postanowienia. Co prawda są postanowienia, o których się wielokrotnie marzy, ale nigdy nie ma się odwagi, żeby je urzeczywistnić. Są takie decyzje, które powodują zmianę całego naszego życia. Zmiany, nawet te pożądane, powodują lęk, bo są nieznane, a przecież nikt nam nie może zagwarantować, czy na pewno przyniosą dobre skutki.
Fabuła

W gruncie rzeczy „Skradzione godziny” przedstawiają miłość w trzech różnych aspektach, przez pryzmat trzech pokoleń: dziadków, rodziców oraz dzieci. Już na samym początku poznajemy dwie rodziny: konserwatywną, sztywno tkwiącą przy zasadach, w duchu których jej członkowie zostali wychowywani, oraz liberalno-postępową, starającą się wdrażać w życie pewne zmiany. Do pierwszej z nich należy Ramon – przystojny chłopak, miły i zabawny, bez większego trudu zdobywający serca dziewczyn. Do drugiej – Robert. Nieco nieśmiały, nieco wycofany, ale ułożony i grzeczny. Historia tych dwóch chłopców stanowi jedną trzecią ogólnej linii fabularnej. Drugą część zajmują sprawy dotyczące pokolenia rodziców. Małżeństw: Rosa i Damian (konserwatywna) oraz Lola i Antonio (liberalno-postępowa). Jednak elementem z założenia najbardziej łamiącym serce jest miłość dotycząca najstarszych kochanków. Kim oni są? O tym musicie przekonać się sami.
Rutyna tłamsi uczucia, sprawia, że miłość wygasa.
Zacznijmy może od najmłodszych. Miłosna relacja, w którą uwikłany jest zarówno Robert, jak i Ramon (najlepsi przyjaciele, warto wspomnieć), przypomina wątek wyciągnięty z taniego melodramatu. Nie jestem nawet w stanie powiedzieć, czy cokolwiek tutaj poszło niezgodnie ze znanym schematem, a jeśli tak, to był to zaledwie niewart zapamiętania szczegół. Przebieg dotyczącego ich wątku można by odgadnąć już na samym początku, gdy tylko ujawnione zostały wszystkie podstawowe elementy układanki. W teorii to, co przytrafiło się chłopakom, powinno może nie tyle stanowić lekcję, co z pewnością dawać szansę zagłębienia się w proces dojrzewania. Dojrzewania rozumianego jednak nie tyle jako samo pojawienie się świadomości, że płeć przeciwna jednak istnieje i wcale nie jest taka okropna, co dojrzewania do samego odczuwania głębszych uczuć. Mam jednak wątpliwości, czy autorka sprostała temu zadaniu. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że chciałaby za dużo i za szybko, przez co wszystkie wydarzenia są jednak ogromnie spłycone. Czytelnik nie zostaje dopuszczony dalej niż do najpłytszych warstw psychiki bohaterów, a ich zachowanie, emocje wydają się infantylne i najzwyczajniej w świecie odbierają tej powieści nieco realności. Obaj chłopcy zdają się działać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki: dziś nie jestem zakochany, jutro jestem, bo tak kazała mi autorka. Zupełnie nie kupiłam takiej wersji wydarzeń.
Człowiek umiera, kiedy umiera, ale dla tych, którzy zostają, nadal umiera po trochu z każdym mijającym dniem.
Wątek rodziców, choć najsłabiej rozwinięty, paradoksalnie najbardziej mnie do siebie przekonał. Był równie wybrakowany co ten dotyczący dzieciaków, brakowało mu głębi i dokładniejszego wejścia w temat, ale w przystępny sposób przedstawiał dwa oblicza małżeństwa i różnice pomiędzy nimi. Z jednej strony widzimy bowiem Rosę i Damiana – związek stanowiący dla kobiety klatkę. Jest całkowicie podporządkowana mężowi pod każdym względem, godzi się nawet na przemoc domową i to tę niekoniecznie wymierzoną w jej osobę. Taka sytuacja pokazuje, jak krytycznie miały się sprawy w domu tych dwojga. Często zdarza się bowiem, że małżonki „zgadzają się” na wyrządzanie krzywdy im samym, kiedy jednak ręka zostaje podniesiona na dziecko, czara goryczy się przelewa. Maria Solar pokazuje tutaj, że stopnie uzależnienia od partnera mogą być różne, a stan najwyższy skutkuje całkowitą pasywnością. Z drugiej strony przedstawieni zostają nam Lola i Antonio, czyli małżeństwo, którego miłość się wypaliła, a jej miejsce zajęło przyzwyczajenie. Nazywa się to najgorszym końcem, chorobą, na którą zapada tak wiele małżeństw. Autorka próbuję tę sytuacją racjonalizować, pokazać, jakie jest jedno z możliwych wyjść. Jej wybór niekoniecznie pokrywa się z moim, niemniej jest to punkt widzenia wart poznania.
Miłość przybiera różne oblicza. To najsilniejsze z uczuć tak w dobrym, jak i złym znaczeniu, bo miłość nieodwzajemniona rani i łamie serce.
Ostatni element, czyli miłość wśród dziadków, jest, prawdę powiedziawszy, tym najgorszym dla mnie, bo najbardziej przesłodzonym. Pomimo aury tragedii i całego dramatyzmu miłość trwająca przez całe życie, aż po grób, choć większość czasu spędzono osobno, nie do końca do mnie przemawia. Tym bardziej że przedstawiono ją w sposób niegasnącego płomienia stale rozgrzewającego serca kochanków. Brzmi pompatycznie i tak właśnie było. Być może osoby o bardziej miękkich sercach czy choćby większym zamiłowaniu do romansów docenią tak niezwyciężone uczucie. Ja, choć mam w sobie jakiś pierwiastek romantyczki, mówię takim rozwiązaniom „nie”. Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, a to realność najbardziej cenię w książkach.
Serce, które nie przebacza, więdnie, dręczone złością.
Bohaterowie

Tak naprawdę nie za wiele jestem w stanie powiedzieć o bohaterach, bo jedyne, co zapadło mi w pamięć, to sam fakt dużej liczby imion na literę "r". Roberto, Ramon, Rita. W pierwszej połowie książki, gdy dopiero wgryzałam się w historię, było to o tyle kłopotliwe, że momentami nie byłam pewna, do której z przeciwstawnych sobie rodzin należy dana postać. Generalnie rzecz ujmując: bohaterowie byli dość nijacy i płascy, żaden z nich nie miał cechy wyróżniającej go, określającej. Podawane były jakieś szczegóły, nie da się przecież pisać o jakimś bohaterze, zupełnie nic o nim nie mówiąc, lecz w ogólnym rozrachunku całe grono postaci wypadło na tyle słabo, że nie potrafię ich nawet skrótowo scharakteryzować.
Zegary nie wskazują czasu, gdyż sekundy nie są w stanie obliczyć, ile ich jest w życiu pełnych, a ile pustych. 
Język

Bardzo prosty. Dla jednych jest to wada, dla innych zaleta, ja jednak nie byłam z tego powodu zachwycona. Co jednak muszę autorce przyznać, to niewątpliwa umiejętność tworzenia/wplatania zgrabnych sentencji. Cytatów zaznaczyłam naprawdę sporo, a ja nie należę do osób, które przyklejają karteczkę indeksującą przy byle błahostce. Nie byłabym jednak całkiem szczera, gdybym nie wspomniała, że tak duża liczba cytatów miała też swoją mniej przyjemną stronę: czuć było, że momentami są one dodane na siłę, miejscami nawet w zupełnie osobnym akapicie. Nie tylko wybijały wtedy z rytmu, ale po prostu nie pasowały do tego prostego, niewyjątkowego stylu.
Są sprawy, które chcesz pogrzebać w niepamięci, a one mimo to wracają; które zabijasz, a one się znowu pojawiają; które ci nie pozwalają żyć w spokoju, aż się wreszcie nauczysz żyć z nimi.
Podsumowanie

Cóż, to zdecydowanie nie jest najlepsza książka, jaką czytałam, mam wrażenie, że nie leżała nawet koło dobrej. Ma swoje plusy i nie nazwałabym jej przykładem grafomanii, ale jej urok do mnie nie trafił. Ogromnie żałuję także, że czas akcji był tylko czasem akcji, ale same działania bohaterów czy świat przedstawiony nie nosiły większych znaków tego okresu, ograniczały się do czarno-białego telewizora. Szkoda. Jeśli jednak ktoś szuka prawdziwie lekkiej i nieco nawet odmóżdżającej lektury (chociaż tematyka wcale nie należy do najłatwiejszych), to myślę, że „Skradzione godziny” będą całkiem niezłym strzałem. Bardziej ambitni powinni poszukać dla siebie czegoś innego.

Ocena: 5/10

Za zaufanie i możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

Ściskam i całuję,
S.

nieksiazkowy

Sandra, lat dwadzieścia, studentka. Indywidualistka, pożeraczka książek, wyznawczyni przecinkologii.

32 komentarze:

  1. Cóż nigdy nie słyszałam o tej autorce, powinnam nadrobić zaległości. Opis książki brzmi bardzo zachęcająco, ale twoje słowa nie przekonują mnie do sięgnięcia po tą pozycję. Może kiedyś przełamę się i przeczytam tą książkę.
    Pozdrawiam,
    mariadoeseverything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz lekkie książki, to warto spróbować ;)

      Usuń
  2. Kurcze, mi sam pomysł i wszystko się podobało, ale uważam, że to niewykorzystany potencjał i niektóre wątki powinny być lepiej rozwinięte. ..

    come-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie niestety już nawet sam pomysł nie kupił :( Okładka brzmiała jeszcze dobrze, ale wnętrze powieści niestety do mnie nie trafiło...

      Usuń
  3. Fabuła bardzo ciekawa, jednak sądzę, że nie przypadła mi do gustu.

    Pozdrawiam serdecznie.
    niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Od dłuższego czasu zastanawiałam się czy chcę przeczytać tę książkę czy nie. Twoja świetna recenzja w końcu pokazała mi, że szkoda czasu na nią :)

    Pozdrawiam,
    oliviaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie powiem, że się cieszę, bo decyzja jest na niekorzyść książki, ale miło, że moja recenzja na coś się komuś przydała :)

      Usuń
  5. Amazing post, darling, so nice and interesting! Great review. Like it.
    I'm first time on your blog and It's amazing. I really like it.
    Maybe follow for follow? Let me know on my blog, dear!
    I hope you will visit me soon. Have a nice day!
    Maleficent

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I'm sure my review is so great as you cannot even understand it :)

      Usuń
  6. Ojoj, muszę odpuścić tę książkę :) jest tyle wspaniałych pozycji do nadrobienia.

    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mój typ, zdecydowanie. Na pewno po nią nie sięgnę. ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie szkoda, że książka Ci się nie spodobała, bo miała faktycznie ogromny potencjał. Zostałam ostrzeżona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, niewykorzystany potencjał to częsta przypadłość... Zbyt częsta.

      Usuń
  9. Po opisie książka wydawała się naprawdę interesująca, jednak ostatecznie raczej sobie ją odpuszczę :/
    Pozdrawiam, Alice
    Our books. Our love

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też opis zainteresował! A skończyło się niewesoło :(

      Usuń
  10. Czyli dobrze zrobiłam odpuszczając ją sobie ;) Świetna recenzja!

    Pozdrawiam
    ver-reads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam tę książkę i jakoś tak się lekko uśmiechałam, bo lubię czytać krytyczne recenzje, a w Twoim wykonaniu czyta się ją naprawdę przyjemnie :D Choć okładka bardzo mi się spodobała, to widzę już, że nie jest to pozycja dla mnie. Nie lubię ani ckliwych historii, ani prosto romansowych miłości. Jedyne co właśnie mogłoby mnie zainteresować, to ten wątek przemocy domowej, choć sądząc po prostym podziale, mogło być irytującym takie przeciwstawianie wartości i tak mocne wyeksponowanie zła, które czai się w konserwatyzmie (choć fanką nie jestem, wiem, że niektórym odpowiada tradycyjny podział ról).
    Książka nie dla mnie, cieszę się, że po nią nie sięgnęłam, ale paradoksalnie cieszę się, że Ty się na nią zdecydowałaś, bo super się Ciebie czyta! :)

    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby jednak nie było, przemoc domowa jest tutaj jedynie elementem składowym i nie poświęca się jej tak wiele uwagi, że mogłaby zdecydować o mojej opinii. I ślicznie dziękuję za miłe słowa - cieszę się, że nawet jeśli moja opinia jest krytyczna, to wciąż dobrze się ją czyta:)

      Usuń
  12. Przyznam szczerze, że zamiast mnie do tej książki zniechęcić, mnje bardziej zaciekawiłaś :D

    Pozdrawiam ❤
    adventureinthelibrary.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Efekt poniekąd odwrotny od zamierzonego, ale ja wychodzę z założenia, że zawsze można spróbować przekonać się na własnej skórze :)

      Usuń
  13. Często się zdarza, że moje opinie są różne od innych. Niestety najczęściej wtedy, gdy wszyscy się zachwycają, ja mam ogromy zawód. No, ale nic. Nie to chciałam powiedzieć.
    Nie sądzę, bym sięgnęła po tę książkę. Wcześniej jakoś nie byłam pewna, ale teraz przynajmniej będę mogła zamiast tej kupić coś lepszego! :)

    Pozdrawiam,
    books-hoolic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ u mnie jest dokładnie tak samo, zatem witam w klubie :) Z tego też powodu nie ufam hitom internetu, jak zdarzyło mi się już gdzieś wspomnieć...

      Usuń
  14. Hmmm, szkoda, bo miałam ochotę na tę książkę... a tak, cóż, spróbuje się przekonać sama czy i mnie nie przypadnie do gustu...

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie znam tej książki i raczej nie poznam. Nie moja bajka.:)
    Buziaczki i zapraszam do nas!💗
    https://teczowabiblioteczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może innym razem trafi się coś, co bardziej Ci przypasuje:)

      Usuń
  16. Jak zawsze Twoja recenzja jest świetna! Niestety nie jestem przekonana do tej pozycji, więc raczej nie sięgnę po nią :) Nie lubię nijakich postaci, więc wiem, że bardzo bym się męczyła czytając tę książkę.

    Pozdrawiam, maobmaze ♥

    OdpowiedzUsuń

Każda opinia jest ważna! :)

Instagram

Wygląd bloga dostosowany do przeglądarki Google Chrome.