,,Norwegian Wood” Haruki Murakami


Tokio, koniec lat sześćdziesiątych: jazz, wolna miłość, dzieci kwiaty, protesty na uczelniach. Toru Watanabe spotyka piękną Naoko. Ich wzajemna fascynacja i uczucie obciążone są samobójczą śmiercią wspólnego przyjeciela i depresyjną naturą dziewczyny. Wkrótce w życiu Toru pojawia się Midori, zwolenniczka niezależności i swobody seksualnej. Obie kobiety są dla niego bardzo ważne. W kręgu miłości, przyjaźni i śmierci Watanabe staje się dojrzałym mężczyzną.

TYTUŁ: Norwegian Wood
AUTOR: Haruki Murakami
WYDAWNICTWO: Muza/2016 (wyd. kieszonkowe)
LICZBA STRON: 318

Wyobraźcie sobie strumień. Strumień płynący przez zieloną równinę, czysty, spokojny. Strumień płynący jednostajnie. Bez względu na liczbę meandrów, na pogodę i wiatr, który próbuje targać jego wodami, strumień ten płynie równo, w tym samym tempie, niezależnie od wszystkiego.

Tak przedstawia się „Norwegian Wood”.

Powieść ta jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Murakamiego, padło na nią zresztą raczej przypadkowo, jeśli za przypadkowy wybór możemy uznać ten, na który wpłynęła okładka. Nie, nie jestem sroką okładkową, ale sposób wydania powieści japońskiego autora zupełnie nie wpasowuje się w moje gusta estetyczne, nie zachęca ani odrobinę i jedynie „Norwegian Wood” – z tak piękną, różową okładką – ostatecznie mnie do siebie przekonał. 
Mów wszystko szczerze. Tak jest najlepiej. Nawet jeżeli ludzie się nawzajem poranią, albo, jak tym razem, ktoś się zdenerwuje, na dłuższą metę tak jest najlepiej.
Haruki Murakami „Norwegian Wood” 

To specyficzna książka, którą nie wszyscy pokochają, jestem tego pewna. Początkowe porównanie do jednostajnie płynącego strumienia nie jest bowiem przypadkowe, ta powieść naprawdę kojarzy mi się z niewzburzoną wodą. Z jednej strony można to uznać za jej urok – tak osobliwy sposób toczenia się akcji czyni „Norwegian Wood” wyjątkowym, uspokaja i do pewnego stopnia relaksuje. Nie mogę jednak nie wspomnieć, że tak miarowa opowieść miejscami bywa drażniąca. Niektóre fragmenty, które ze względu na swoją treść, powinny wręcz kipieć od emocji, nadal pozostawały monotonne, jakby pozbawione iskierki ludzkiej reakcji. Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się i zaakceptowałam, że najwyraźniej taki jest styl autora. Miało to swój plus – naprawdę odczuwałam pewien spokój ducha, choć opisywane wydarzenia dalekie były od odprężających.

Fabuła

Gdybym miała najkrócej opisać „Norwegian Wood”, powiedziałabym, że to taki trójkąt (a może i wielokąt?) w ładnym wdzianku. Nie zrozumcie mnie źle i nie skreślajcie tej książki tylko ze względu na jej motyw przewodni, choć wiem, że większość z was – i ja również – po dziurki w nosie ma zawiłych relacji miłosnych, wyborów pomiędzy jedną miłością a drugą. Nie mogę jednak oszukiwać was i twierdzić, że ta powieść opowiada o czymś innym, bo tak nie jest. Już sama okładka zdradza, że pomiędzy bohaterami zostanie nawiązana skomplikowana nić. W gruncie rzeczy „Norwegian Wood” koncentruje się wokół trójkąta Naoko-Toru-Midori, ale nie jest on przedstawiony w sposób typowy dla współczesnej literatury młodzieżowej. Być może wpływ na to miała omówiona już przeze mnie narracja. Poza wszystkim tym, o czym wspomniałam, jest ona pierwszoosobowa (ech), poprowadzona w taki sposób, że jednocześnie zachowuje jednostajność i pokazuje, co działo się z Watanabe. 
Nasza normalność polega na tym, że zdajemy sobie sprawę z własnej nienormalności.
Haruki Murakami „Norwegian Wood”

Nie byłabym jednak fair w stosunku do tej powieści, gdybym pozwoliła wam myśleć, że Haruki Murakmi poszedł po najmniejszej linii oporu i postawił w całości na zwykły romans, „Norwegian Wood” daleko do typowego romansidła, zresztą, jeśli byłoby inaczej, z pewnością bym tej książki nie przeczytała. Akcja powieści w znacznej mierze rozgrywa się w Tokio. Autor pozwala poznać nam niektóre elemnty japońskich zwyczajów, kultury, a także miasto samo w sobie, co sprawia, że czasem czytelnik ma wrażenie, jakby podróżował przez stolicę naprawdę, razem z Toru. Smaczkiem jest także wątek uniwersytetu, który związany jest nie tylko ze strajkami studentów (nawiasem mówiąc, jest to temat potraktowany przez autora po macoszemu, wspomniany, ale nierozwinięty), lecz również stricte z życiem w akademiku. Podejrzewam, że niewiele różni się ono od sytuacji w polskich placówkach tego typu, jednak kilka elementów z pewnością pozostaje odmiennych – jak choćby rozpoczynanie i kończenie każdego dnia ceremonią wywieszenia/ściągnięcia flagi narodowej. Podczas lektury żałowałam nieco, że Japonia jako kraj pozostaje poza moim kręgiem zainteresowań. Myślę, że wtedy wyciągnęłabym z tej powieści jeszcze więcej, zrozumiałabym pewne niuanse i znalazła odpowiedzi na niektóre pytania. Nawet jednak bez znajomości historii państwa niewiele było elementów, których nie mogłam uporządkować w głowie.

Są w „Norwegian Wood” jednak wątki znacznie ważniejsze niż kultura czy uniwersyteckie protesty. 

Po pierwsze, śmierć. Na tej książce ciąży widmo śmierci, cały czas przejawia się ona to tu, to tam. Lawinę rozpoczyna samobójstwo Kizukiego – chłopaka będącego ogniwem spajającym Naoko i Toru. Nie jest to jednak jedyny zgon przedstawiony na kartach powieści Murakamiego. Każda kolejna śmierć, choć autor poszedł bardziej w stronę przedstawiania suchych faktów, nie rozwodził się zbyt szczegółowo nad przyczynami (na czym zresztą polega piękno tej pozycji – niektóre zagadki powinniśmy rozwikłać sami) niż wchodzenia głęboko w temat, zmusza do rozważań. Warto poddać się tej refleksji. Dlaczego tak się stało? – to pytanie wciąż wisi w powietrzu i nie daje o sobie zapomnieć.
Stawiałem prawą nogę, potem podnosiłem lewą, po niej znów prawą. Nie wiedziałem, gdzie jestem. Nie byłem pewien, czy idę we właściwym kierunku. Szedłem tylko po prostu przed siebie, bo trzeba było gdzieś iść.
Haruki Murakami „Norwegian Wood” 

Po drugie, depresja czy też stany depresyjne ogólnie. Nie jestem znawczynią tej tematyki, nie potrafię powiedzieć, czy autorzy często wędrują w te rejony, czy udaje im się sprostać wyzwaniu. Z tego samego powodu nie jestem w stanie ocenić, na ile zadanie udało się wykonać Murakamiemu. Faktem jest jednak, że autor porusza ten wątek w sposób niezwykle delikatny, subtelny wręcz. Nigdy nie mówi: „Ona ma depresje!”. Pokazuje jednak zachowania, pozwala bohaterce mówić i żyć, a ona samą sobą udowadnia czytelnikowi, w jakim ciemnym miejscu aktualnie się znajduje. Murakami zwraca uwagę na to, jak niszczycielską chorobą potrafi być depresja. Kładzie nacisk na jej wpływ na nasze życie: na wyobcowanie, poczucie izolacji, samotność, niezdolność do zawierania bliższych relacji, wchodzenia z kimkolwiek w intymne stosunki. Uświadamia czytelnika, że człowiek cierpiący na depresję każdego dnia zmaga się różnymi przeciwnościami, których sam nie pojmuje, forsuje bariery stawiane mu nie tylko przez psychikę, ale i ciało. Walczy. Pytanie: czy zawsze? Ile jest w nas sił, by prowadzić walkę z nami samymi? Takie rozważania powołuje do życia „Norwegian Wood”. 

Bohaterowie

Toru Watanabe to właściwie główny bohater, centrum powieści. Chłopak raczej spokojny i cichy, wycofany i stroniący od ludzi. Przeprowadza się do Tokio, by tam zacząć nowe życie, uwolnić się od przeszłości naznaczonej śmiercią jedynego przyjaciela. Uczy się pilnie, jeśli chce, nie ma parcia na zawieranie nowych kontaktów, pozostaje raczej outsiderem starannie wybierającym ludzi, z którymi wchodzi w bliższą relację. Jest postacią... odmienną. Ma swój czar i urok, ale jako narrator – podobnie jak cała powieść – kojarzy mi się z owym jednostajnym strumieniem. Watanabem nie targają silniejsze emocje, choć nie można nazwać go nieczułym. Jest wręcz przeraźliwie spokojny w większości sytuacji. Podobno nie jest najbardziej przystojnym mężczyzną na świecie i ma osobliwy sposób wypowiadania się, ale mimo tego wzbudza zainteresowanie płci przeciwnej (czego efektem jest wspomniany przeze mnie trójkąt). Ciężko mi właściwie określić, jaki miałam stosunek do tego bohatera. Z jednej strony mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że darzę go sympatią. Jednak pewne zachowania Toru, jego podejście do swobody seksualnej czy generalnie sama idea możliwości kochania dwóch osób – wszystko to powstrzymuje mnie przed wydaniem osądu.
Wszyscy jesteśmy niedoskonałymi ludźmi żyjącymi na niedoskonałym świecie. Życie nie polega na mierzeniu wszystkiego linijką i kątomierzem, żeby bilans się zgadzał jak na rachunku bankowym. Prawda?
Haruki Murakami „Norwegian Wood” 

Naoko i Midori, dwa pozostałe elementy układanki, pozostawiam bez opisu, bo jakiekolwiek słowa za dużo zdradziłyby na temat ich charakterów. Zachęcam was, byście dali tej powieści szansę i sami przekonali się, jakie były kobiety, które skradły serce Watanabemu. Byście zdecydowali, czy w tej sytuacji istniał dobry wybór? Czy Toru mógł go dokonać, a jeśli tak – czyim towarzyszem życia powinien zostać?

Język

Brak uwag.

Podsumowanie

To smutna książka, naprawdę smutna. Melancholijna, z odmiennym klimatem, bohaterami, których trzeba się starać, by polubić. Nie odmówię „Norwegian Wood” wyjątkowego uroku i tej niezwykłej umiejętności odprężenia czytelnika, choć przecież porusza poważne i trudne tematy. Tak, to trójkąt miłosny, ale myślę, że trójkąt warty uwagi. Nie ze względu na romans, nie. Przede wszystkim dlatego, że depresja i samobójstwa przestają być tabu i powinniśmy o nich mówić i myśleć. Uwierzcie, jestem nastawiona naprawdę negatywnie do tematu odbierania sobie życia. Nie lubię o tym czytać, słuchać czy oglądać. Zawsze istnieją jednak wyjątki i powieść Murakamiego właśnie stała się jednym z nich.

Ocena: 7/10

Ściskam i całuję,
S.

nieksiazkowy

Sandra, lat dwadzieścia, studentka. Indywidualistka, pożeraczka książek, wyznawczyni przecinkologii.

21 komentarzy:

  1. Nie sięgam praktycznie po książki o takiej tematyce, bo najzwyczajniej ciężko coś dobrego znaleźć. Ta jednak wydaje się ciekawa, chociaż jakoś nie mogę sobie wyobrazić tego braku emocji... Tak czy inaczej tytuł zapisuję na czarną godzinę :)

    Pozdrawiam
    ver-reads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w pewien sposób wyjątkowa, ale wciąż warta uwagi :)

      Usuń
  2. Przeczytałam Twoją recenzję w całości, gdyż byłam bardzo zaintrygowana książką, gry tylko przeczytałam o depresji i samobójstwie. Tematy jak najbardziej mi bliskie i jak najbardziej lubiane. Od dawna intryguje mnie twórczość Murakami, ale nigdy nie wiedziałam od którego dzieła zacząć. Dziś już, dzięki Tobie, wiem. Narracja jest niezwykle oryginalna, jak najbardziej mi odpowiada, ponieważ uwielbiam, gdy autorzy decydują się na prowadzenie swojej powieść w sposób "suchy" nie zdradzając zbyt wiele, nie odkrywając wszystkich tajemnic, po prostu zmuszając czytelnika do myślenia. Poza tym Japonia... piękna Japonia.. Jej opisy z pewnością mnie urzekną.
    Zapisuję do listy książek "do przeczytania"
    i stawiam obok tytułu wykrzyknik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że "Norwegian Wood" rozpocznie Twoją przygodę z twórczością Murakamiego :)

      Usuń
  3. Gdy czytałem "Norwegian Wood" w głowie miałem jedno słowo: "wspaniała". W moim osobistym rankingu ta książka jest wysoko. Od postaci, aż po samą historię, którą inny autor otarłby o pretensjonalność. Plus jeszcze obraz Tokio lat 60, gdzie dominował psychodeliczny rock i jazz. No i mnóstwo niedopowiedzeń i domysłów.

    Pozdrawiam
    Emil

    mowmikate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy u mnie "Norwegian Wood" też plasuje się na aż tak wysokiej pozycji, ale w ogólnym rozrachunku wypada korzystnie:)

      Usuń
  4. Miałam kilka podejść do Marukamiego, ale to nie moja bajka. Nie odpowiada mi styl pisania tego autora i nie daje rady przeczytać więcej niż kilka pierwszych stron, choć muszę przyznać,że po przeczytaniu Twojej recenzji chciałabym zajrzeć do tej książki, chociażby ze względu na fabułę, która wydaje się być nadzwyczaj interesująca.


    http://warkoczslow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie mnie to nie dziwi, bo styl autora daleki jest od tego typowego, najbardziej uniwersalnego, najczęściej spotykanego w powieściach. Jeśli byś się kiedyś skusiła, to gwarantuję, że po pewnym czasie da się do tego przyzwyczaić :)

      Usuń
  5. Ostatnio trafiam na same książki o umieraniu, więc na razie sobie daruję tą ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przy całej mojej fascynacji Japonią to aż dziwne, że nigdy Murakamiego nie czytałam. Na pewno w końcu sięgnę. Miałam zacząć właśnie od tej książki, ale ot tak, z przypadku na nią padło i nawet nie wiedziałam, o czym to jest. Widzę, że jest spora szansa, że książka mi się spodoba i jestem teraz nastawiona naprawdę pozytywnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli widzę, że podobnie, bo ja po Norwegian Wood też sięgałam przypadkiem :) Miłej lektury, gdy już do Murakamiego dotrzesz!

      Usuń
  7. Jeszcze do niedawna Japonia i kultura tego kraju zupełnie mnie nie interesowała, jednak muszę przyznać, że obecnie sprawa wygląda zupełnie inaczej. O tym autorze nie słyszałam wcześniej zbyt wiele, ale jeśli określasz tę powieść mianem smutnej, to czuję, że to książka dla mnie, ponieważ jakkolwiek to brzmi, uwielbiam książki melancholijne i smutne. "Norwegian Wood" wpisuję, więc na listę "do przeczytania" i stawiam przy nim serduszko. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli w tym gustujesz, to myślę, że znajdziesz w „Norwegian Wood” coś dla siebie :)

      Usuń
  8. Dużo słyszałam o tym pisarzu, ale w ogóle nie jest ni po drodze z czytaniem jego książek. Być może to wina obawy, że mi się nie spodobają... Sama nie wiem. Okładka jest bardzo ładna :D
    Może sięgnę kiedyś ;)
    Buziaki! ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Odnoszę wrażenie, że chińskie powieści takie trochę są - melancholijne, jednostajne, bez zaskakujących zwrotów akcji. Czytałam ostatnio "Kobiety w kąpieli" i chociaż podobała mi się ta książka to zdecydowanie wpasowuje się w klimat, który opisałaś przy okazji Norwegian Wood

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam niestety przyjemności zapoznać się z innymi powieściami azjatyckich autorów, ale wierzę na słowo, że taki już ich urok :)

      Usuń
  10. Od dawna ciągnie mnie do tego autora i myślę, że w końcu muszę po to sięgnąć.

    Pozdrawiam
    http://mareandbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jestem zbyt wielką fanką trójkątów i staram się ich unikać jak ognia, ale może dam tej książce szansę. :)
    Pozdrawiam, Hayles z Our books. Our love

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam, że to nie jest taki zwyczajny, oklepany trójkąt :)

      Usuń

Każda opinia jest ważna! :)

Instagram

Wygląd bloga dostosowany do przeglądarki Google Chrome.